Gdy pisałem ten album byłem na skraju zwątpienia (coś nowego). Miałem wtedy jakoś 21 lat. Ostatni utwór „List do S”(czyli do śmierci) myślałem, że dosłownie będzie ostatni. Każdy kto zna moją drogę wie ile wcześniej było podejść i prób – przebicia się ze swoim rapem – bo o to w zasadzie mi i kolegom z aktywnej w tamtych latach SumyStyli od początku chodziło – pomimo antykomercyjnego podejścia (które zresztą mam do dzisiaj, choć wiele się zmieniło w mym pojmowaniu rzeczywistości przez te 12 lat od PDSL).
Piosenki pisałem od zawsze, w sumie zanim się nauczyłem mówić to już je wykonywałem (serio, mam to na filmie z vhs od ojca jak 2 letni łysy Mef wymyśla wiersze, jeszcze nie umiejąc mówić po polsku).
No więc po wypuszczeniu 8 albumów (4 solowych i 5 SumaStyli, w tym naszego młodzieńczego dzieła z 2009 „De integro„, które miało być PRZEŁOMEM – zresztą jak każda inna płyta, ale ta miała być TYM PRZEŁOMEM – w który włożyliśmy całe serca i totalnie się poświęciliśmy przez rok czasu – zresztą o „De integro” będzie w innym wpisie) – no więc po wypuszczeniu tych 9 albumów, 2 powrotach z Anglii do Polski „na tarczy” i „Opowieściach z miasta Fatum„, które również – pomimo coraz większej popularności w podziemiu – nie doprowadziły w zasadzie do żadnych zmian pod kątem finansowym (ludzie z biednych rodzin muszą najpierw jakoś zacząć sensownie zarabiać, aby móc się normalnie rozwijać w społeczeństwie, a moim „talentem” jest sztuka i do dziś nie widzę dla siebie za bardzo innych sensownych alternatyw) miałem ochotę po prostu się poddać.
Oczywiście wpływ na to miało również moje autodestrukcyjne życie, używki, alkohol, stany depresyjne i lękowe.. ale o tym więcej na „Introwertyce” i w innych wpisach. Wierzę, że wszystko jest po coś i będe o tym jeszcze sporo mówić.
Pamiętam, że jako „rasowy artysta” celowo doprowadzałem się do stanów smutku i kaca, bo wtedy jeszcze mocniej przeżywałem emocje i mogłem się intensywniej wyrażać w utworach – w zasadzie bez butelki i papierosów nigdzie się wtedy nie ruszałem.
Taki obrazek – idzie Mateusz w słuchawkach, z otwartą puszką(puszką, bo łatwiej „skitrać”) Specjala w kieszeni i papierosem, słuchając pierwszej wersji „Danse macabre” wzdłuż komnunistycznego „falowca” czyli najdłuższego bloku w Europie (niecały kilometr), w którym (między innymi oczywiście) się wychował. Ewidentnie jest w swoim świecie.
To oczywiście swego rodzaju ucieczka, tylko – albo aż. Często miałem tak, że czułem pewną magię tworząc, pisząc i nagrywając – zawsze pochłaniało mnie to w 100%. Od początku wiedziałem, że to jest moja droga.
Gdy tworzę jakiś projekt, mam tak że mogę siedzieć nad nim po 15 godzin, przerywam tylko wtedy gdy już nie mogę wytrzymać z głodu, szybko coś jem i pracuję dalej aż padnę..
Zwykło się mówić, że to pasja.
Nie inaczej było z PDSL. Ta magia to jest to „coś więcej” czyli po prostu prawda -100% tego co masz w środku, bez żadnych ograniczeń. Oczywiście jestem też neurotykiem i hipochondrykiem oraz nierzadko bywałem romantycznym menelem – goniącym za wolnością i raniącym sam siebie i niestety również wszystkich wokół.. bo sam zostałem kiedyś zraniony.
To jest głębszy temat i nie wszystko na raz :). W każdym razie – właśnie w takich okolicznościach powstał ten album. Nagrywałem go w domowym studio u Matiego w Gdyni. Jeździłem do niego kolejką i często wracałem we wiadomym stanie poźno w nocy, by rano iść gdzieś do roboty na kacu. Było źle.
Wtedy odezwał się do mnie Rahim – jeszcze w tamtym czasie na pradawnym komunikatorze GADU GADU. Słyszał moje „Opowieści z miasta Fatum„, które dostał jak się później dowiedziałem od Skorupa. Tak! – oczywiście, że chciałem wydać płytę :)). No i poszło. Resztę mniej więcej znacie, nie chcę tutaj poruszać całej historii, może będzie z tego kiedyś książka, którą zawsze chciałem napisać – więc póki co na tym zakończę.
Wpisy z cyklu „O albumie słów kilka” zaczynam od „Po drugiej stronie lustra” nie bez powodu – jak już wspominałem będzie to pierwsza premiera zupełnie nowego, reprodukowanego od strony muzcznej, graficznej i animacyjnej wydawnictwa.
Album wyprodukuję w całości przy użyciu gitar i być może z elementami pianina. Tu i tam minimalnie zmienią się tempa, tonacje bedą te same, melodie i aranżacja troszkę inna, ale bazująca na oryginałach. Na zwrotkach będzie beat, na refrenach prawdopodobnie perkusja. Tekstowo będą delikatnie zmodyfikowane zwrotki (bardzo delikatnie, gdyż teksty tam są dość uniwersalne, choć przyda się je odkurzyć), zupełnie nowe refreny (tym razem wokalnie tak jak trzeba 😉 goście również nagrają nowe wersje wokalu – bardzo się cieszę na tę reprodukcję, przy której będę mógł wykorzystać wypracowane przez 6 lat różnorakie umiejętności i zaczynam od razu po premierze tej strony.
Do każdego utworu powstanie animacja na bazie rysunków niezwykle utalentowanego artysty Adama Kabata (SIOoD) – z którym miałem już przyjemność współpracować przy utworze „Obecność” -> – polecam jego prace. Szykuje się świetny album, oprawą graficzną fizycznego wydania zajmie się również SIOoD – tak by wszystko tworzyło spójną, przemyślaną całość – na dniach będziemy robić burzę mozgów.
Przy premierze pierwszego utworu na nowo powstałym oficjalnym kanale Youtube, do którego subskrybowania i polecania dalej zachęcam -> uruchomimy preorder płyt – tyle ile będzie zamówień, tyle wyprodukujemy płytek, potem kolejne kawałki, a po opublikowaniu wszystkich zaczniemy wysyłki i zrobimy premierę we wszystkich serwisach streamingowych.
Chcę, aby ta płyta była profesjonalnie wydana, pod każdym względem i odświeżona wedle mego poziomu rozwoju na ten moment 🙂 Na początku planowałem w ten sposób reprodukować wszystkie solówki od „Krukologiki„, jednak finalnie doszedłem do wniosku, że szkoda mi życia na to i chcę skupić się na nowych rzeczach :).
Duchy przeszłości i droga niech sobie są. Dlatego zaraz po premierze tego albumu, zaczniemy promo „Introwertyki”. Wszystko będzie dostępne w oficjalnym sklepie na CD/MP3, na Youtube i w streamie. Obiecuję, że będzie to znacznie lepiej zrobione niż kiedyś. Możecie mi zaufać, że te 6 lat pracy nie poszło na marne. Zresztą sami ocenicie.
Razem to tworzymy. Bez Was nie dam rady. Zaraz po premierze „Introwertyki„, wracam do koncertów, powstaną nowe kreskówki i kolejne materiały.
Mam nadzieję, że nagramy też w przyszłości „Exegii monumentum” SumyStyli i jeszcze milion pomysłow mam, o których nie mogę pisać, bo nie starczyło by słów :).
Aha – dograłem się też gościnnie do kawałka pewnego znanego rapera z młodszego pokolenia (niby ma być też klip) oraz niebawem wleci również nowy numer w kolaboracji K2/Buka/Skor :).
To ja może na tym zakończę. Dobrego dzionka.
Walka trwa!